Wywiad z Dorotą Wójcik

Wywiad z Dorotą Wójcik

       Foto-Mira-Żak          

Pasja Pisania: Serdecznie gratulujemy wydania Pani pierwszej powieści "Cecylio, obudź się", przezabawnej komedii pomyłek. Czytając bawiłam się znakomicie, bo uwielbiam taki humor :) Jak to się stało, że zaczęła Pani pisać?

Dorota Wójcik: Dziękuję bardzo. Cieszę się, że Cecylia przypadła do gustu. Zawsze lubiłam pisać, ale tak na poważnie zajęłam się tym dziewięć lat temu, gdy zaczęłam budowę domu i chciałam to udokumentować. Szybko się okazało, że nie interesują mnie suche fakty - kupiłam cegły, a pracownicy je połączyli (śmiech). Stworzyłam z tego całą historię, czytelnikom się spodobała, a ja poczułam, że dostałam wiatr w żagle.

PP: Jaka jest droga od pisania "do szuflady" do publikacji książki?

Dorota Wójcik: W moim przypadku przysłowiową "szufladą" był mój blog. W pewnym momencie poczułam, że marnuję swój potencjał. Chciałam pisać książki, a nie opowiadania, które ktoś przeczyta i szybko o nich zapomni. Później wcale nie było łatwiej. Pisanie to nie tylko słowa, ale także codzienna dyscyplina i cała gama uczuć: ekscytacja, niepewność, lęk, lepszy, gorszy dzień, jak się człowiek do tego przyzwyczai i skupi na pracy, wtedy naprawdę jest już z górki (śmiech).

PP: Kto był Pani mistrzem do naśladowania?

Dorota Wójcik: Mogłabym napisać, że jeden autor, ale to nieprawda. Jako dziecko pewnie bym napisała – Henryk Sienkiewicz, Adam Bahdaj i Lucy Maud Montgomery, jako nastolatka – Małgorzata Musierowicz i Graham Masterton, teraz Stephen King, Lee Child i wiele innych, jak widać prawdziwa literacka mieszanka wybuchowa (śmiech). Nie chcę nikogo naśladować, ale wierzę, że książki tych autorów i innych pisarzy, pozwoliły mi wypracować własny styl.

PP: Jak wymyśliła Pani swoich bohaterów. Każda postać to barwna osobowość, właściwie cała galeria osobliwości, ekscentrycy, wariaci, którzy dodają  smaczku opowieści. ? Czy postacie pochodzą z realnego świata czy są wyłącznie tworem fantazji?

Dorota Wójcik: Wszystkich wymyśliłam (śmiech) i bardzo ich lubię, nawet Piotrusia, i panią Gronecką. Każde z nich wniosło coś do książki, zadziałał najmniejszy trybik. Choć zdaję sobie sprawę, że zlot bohaterów mojej powieści, mógłby stać się wydarzeniem na skalę światową (śmiech).

PP: Jak wygląda u Pani proces pisania powieści? Tworzy Pani najpierw jakiś szkic fabuły czy raczej pisze Pani „z głowy”?

Dorota Wójcik: Zawsze zaczynam od pomysłu, nadaję mu jakiś kierunek i wymyślam bohaterów. Podczas pisania, jak w prawdziwym życiu, wszystko może się zdarzyć, nic nie biorę za pewnik, więc szkic w moim przypadku, to strata czasu.

PP: Skąd czerpie Pani pomysły do swoich książek? Szuka ich Pani aktywnie czy może same przychodzą?

Dorota Wójcik: Same przychodzą (śmiech). Mam specjalny zeszyt, zapisuje w nim pomysły, nie wiem, czy starczy mi życia, by je wszystkie opisać, mam nadzieję, że chociaż część z nich trafi na strony książek.

PP: Jakie jest Pani doświadczenie – łatwiej zacząć czy skończyć pisanie, kiedy przestać poprawiać?

Dorota Wójcik: Pisanie, nawet gdy mam gorszy dzień, zawsze sprawia mi przyjemność. Z poprawianiem, to już inna bajka. Jestem perfekcjonistką, nie myślę – jakoś to będzie (śmiech). Poprawiam do bólu, aż uznam, że jeżeli mi się dobrze czyta, czytelnikowi też będzie. Cecylię poprawiałam dwadzieścia razy, zanim wysłałam ją do wydawnictw. Proszę mi wierzyć, po tylu razach ma się ochotę własną książkę wykopać w kosmos i o niej zapomnieć (śmiech).

PP: Co było dla Pani najtrudniejsze w procesie pisania tej książki?

Dorota Wójcik: Chyba usuwanie tego, co już napisałam. Zdaje się, że pisarze mówią o tym: „Zabij to, co kochasz”. W końcu dlatego piszemy, bo to kochamy. Jednak podczas redakcji, musimy usunąć wiele słów. Gdy skończyłam Cecylię, miała ponad pięćset stron, po mojej poprawie do druku trafiło dwieście osiemdziesiąt osiem. Zabiłam to, co kocham, ale powieść na tym zyskała.

PP: Jaki Pani miała sposób na motywowanie się do pisania?

Dorota Wójcik: Najważniejsza motywacja: Żyję tym, co piszę. Ciekawią mnie dalsze losy bohaterów, a jak mam się dowiedzieć, co się z nimi stanie, gdy nie piszę?

PP: Uczestniczyła Pani w kursach kreatywnego pisania – jak ocenia Pani udział w takich warsztatach, czego można się nauczyć, co dają w praktyce?

Dorota Wójcik: Na kursie musiałam się przyzwyczaić, że podając do oceny własne „wychuchane” opowiadania, otrzymywałam kilka subiektywnych opinii i nie wszystkie były pozytywne (śmiech). Wtedy się nauczyłam, że nie mam patentu na własną nieomylność, choćbym nie wiem, jak była zadowolona, zawsze w tekście coś można poprawić i jeżeli błąd wyjdzie przed wydaniem książki, tym lepiej dla mnie.

PP: Na koniec, proszę nam zdradzić jakie ma Pani dalsze plany pisarskie?

Dorota Wójcik: W listopadzie skończyłam pierwszą wersję, czwartej książki, wiem, jak to brzmi, ale dopiero gdy skończę poprawę, mogę powiedzieć, że to chciałam napisać (śmiech). Mam nadzieję, że niedługo będę mogła się pochwalić drugą wydaną książką, w każdym razie się nie poddaję, w końcu pisanie to moja pasja.

PP: Bardzo dziękujemy za rozmowę i życzymy dalszych sukcesów:)

Nasz serwis używa plików cookies. Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza zgodę na ich użycie. Dowiedz się wiecej.

Zgadzam się