Artykuły        

Jak wydać własną książkę w Polsce?

Temat wydania własnej książki poruszył już wcześniej Aleksander Sowa (Jak wydać własną książkę - konkursy literackie czy wydawnictwa?) , który opisał rzecz od strony pisarza – osoby dysponującej gotowym tekstem, która szuka wydawcy. Jako wydawnictwo< współpracujące z „Pasją Pisania” pozwoliliśmy sobie napisać kilka słów, aby lepiej przedstawić rzecz z naszego punktu widzenia. A że gramy w tę samą grę - zwaną literaturą - czytelność jej zasad (czyli także zasad wydawania książek) może ułatwić nam wszystkim życie.

Rzeczywiście jest tak, że podpisanie umowy z dużym wydawnictwem otwiera drzwi do wszystkich dużych księgarni w kraju. To bardzo cenne, zwłaszcza że realizuje w ten sposób marzenie każdego debiutanta – zobaczyć swoje nazwisko na okładce książki w dużej księgarni (czyli w empiku). Jednak ma to też złe strony: sam fakt przyjęcia propozycji wydawniczej nie oznacza dużych środków na marketing i promocję; często nakłady są bardzo niskie, a autor dostanie bardzo niewielkie wynagrodzenie (pod warunkiem oczywiście, że książka się sprzeda). Warto też wziąć pod uwagę krótkie „życie” tytułów w księgarniach stacjonarnych: miejsce na półce jest zarezerwowane dla dobrze się sprzedających książek – jeśli utwór nie generuje wystarczających obrotów, jest szybko zastępowany czymś, co te obroty zagwarantuje. Oznacza to, że niektóre tytuły będą dostępne w księgarniach stacjonarnych zaledwie 30 dni – potem czeka je wędrowanie po składach taniej książki. Innym mankamentem jest kwestia praw autorskich. W tradycyjnej ścieżce wydawniczej (tj. w przypadku zawarcia umowy z dużym domem wydawniczym) autor ceduje swoje prawa na wydawnictwo – zwyczajowo na siedem lat. Takie rozwiązanie powoduje, że wznowienie tytułu w czasie obowiązywania umowy zależy wyłącznie od dobrej woli wydawnictwa. A jeśli książka nie osiągnęła sukcesu komercyjnego, to najprawdopodobniej wznowiona nie będzie. Smutne, ale prawdziwe.

Jak zauważył Aleksander Sowa, przy wyborze wydawnictwa należy się dobrze zastanowić i wziąć pod uwagę jego profil. Nie warto wysyłać ambitnego i eksperymentalnego tekstu do oficyny publikującej głównie literaturę lekką, tak samo jak nie warto wysyłać lekkiej rozrywki do wydawnictw publikujących rzeczy trudne i wysokoartystyczne. Trzeba więc nie tylko dobrze znać swoje dzieło i dobrać właściwą ścieżkę wydawniczą, ale też wziąć pod uwagę aspekty pozaliterackie: rozpoznawalność nazwiska, wpisanie się w aktualne trendy, możliwe sposoby promocji. Może się jednak okazać, że utwór nie wpisuje się w strategię wydawniczą żadnej oficyny – z różnych względów (tych po stronie wydawcy - komercyjnych, profilowych, lub tych po stronie dzieła – niedociągnięć literackich) trudno wtedy będzie opublikować książkę.

Mając na względzie powyższe uwagi, warto zastanowić się nad wydaniem książki za własne pieniądze. Do niedawna było to albo wyrazem dużej odwagi i wiary w wartość literacką własnego tekstu, albo przywilejem bogatych. Postęp druku cyfrowego i wiążąca się z tym możliwość druku bardzo niskich nakładów (w jakości bibliotecznej) spowodował, że można wprowadzić utwór na rynek wydawniczy za stosunkowo nieduże pieniądze. Oszczędności wcale nie wiążą się z tym, że książka jest w gorszej jakości, ma ograniczony nakład lub dystrybucję. Przeciwnie, jest to dobre narzędzie do wprowadzenia książki na rynek ogólnopolski (sprzedaż internetowa) przy zapewnieniu ciągłej dostępności w trakcie obowiązywania umowy autorskiej – książka jest drukowana w małych nakładach i rozsyłana zamawiającym w ciągu kilku dni (zawsze poniżej siedmiu). Oszczędności wynikają z pominięcia hurtownika, dystrybutora i księgarza – ich łączne marże potrafią pochłonąć do 80% ceny okładkowej książki. Umożliwia to przeznaczenie znacznie większego procentu zysków dla autora: w tradycyjnej ścieżce wydawniczej jest to 5-7%, w zleceniu wydania książki 12-15%. W rezultacie, można mieć nadzieję, że nie tylko nie dołoży się do całego przedsięwzięcia, ale na nim zarobi. Ważne też, że w takim układzie prawa autorskie pozostają przy autorze – przy zleceniu wydania książki podpisuje się umowę na licencję niewyłączną. Oznacza to, że autor może sprzedać licencję innemu wydawnictwu nawet w trakcie obowiązywania umowy. Dlatego też często mówi się, że jest to dobry sposób na rynkowy debiut: jeśli tekst jest naprawdę dobry, to czytelnicy się nim zainteresują; a jeśli zainteresują się tekstem czytelnicy, to zainteresują się nim też duże oficyny wydawnicze.

Nie jest też zawsze prawdą, że wydanie książki własnym sumptem związane jest z nieskuteczną promocją. Po pierwsze, często (a dla prezesów dużych oficyn zdecydowanie zbyt często) zdarza się, że duże środki przeznaczone na reklamę książki nie przekładają się na jej sukces. Po drugie, promocja w Internecie (portale społecznościowe, fora tematyczne) wsparta spotkaniami autorskimi ma coraz większy zasięg i może prowadzić do głośnego debiutu (tak np. debiutował Sławomir Shuty – swoją pierwszą książkę wydał własnym kosztem). Wiele zależy tu od chęci autora do pokazania się ze swoim dziełem.

Ostatnia uwaga w tej kwestii dotyczy roli autora i czytelnika w literaturze. Można mieć wrażenie, że tradycyjna ścieżka wydawnicza coraz bardziej robi z nich rzemieślników i konsumentów – pierwsi mają tanio stworzyć, drudzy drogo kupić. Autorzy nie dysponują prawami autorskimi do swoich tekstów a ich wynagrodzenie jest kilkakrotnie niższe niż hurtownika magazynującego książki; czytelnicy kupują częściej nie to, co polecają im coraz słabiej słyszani krytycy literaccy, lecz to, co im podpowiadają marketingowcy zatrudnieni przez wydawnictwa. Tymczasem rolą wydawnictwa powinno być postawienie przed sobą dwóch bohaterów tej gry – autora i czytelnika – i pozostawienie reszty ich decyzjom.

Jan Majdecki
www.wfw.com.pl

Nasz serwis używa plików cookies. Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza zgodę na ich użycie. Dowiedz się wiecej.

Zgadzam się